Elżbieta Węgrzyn

avatarElżbieta Węgrzyn

Wałbrzych
Dziennikarz Gazety Wrocławskiej, Panoramy Wałbrzyskiej i redaktor internetowy w latach 2009 - 2014

Superfirma: Serce puka w rytm silnika

2012-05-13 13:51:07

Jerzy Mazur to znany wałbrzyski przedsiębiorca i wielbiciel sportów motorowych. Od lat udaje mu się połączyć wielką pasję z ciężką pracą. Pan Mazur opowiada o początkach swojej firmy i pierwszych startach - Od 1991 roku prowadzę dwie firmy motoryzacyjne, jedna z nich to joint-venture zajmująca się samochodami osobowymi m.in. marki Polonez i Daewoo, a druga od 1995 roku jest związana z marką Nissan – wyjaśnia prezes zarządu P.P.U.H. „J.M.MAZUR” Sp. z o.o. Choć czasy FSO oraz Daewoo minęły, to firma Mazura wciąż je serwisuje. Prężnie działa japoński Nissan, którego samochody wałbrzyski przedsiębiorca sprzedaje i serwisuje już prawie 18 lat. - Miałem wiele propozycji współpracy, ale zawsze fascynowały precyzja, perfekcja i najnowsze technologie proponowane przez firmę Nissan – wspomina prezes i przyznaje, że wbrew przewidywaniom nie został dealerem firm europejskich, choć w latach 90. to właśnie one kojarzyły się w Polsce z trwałością i solidnością wyrobów. Sprzedaż samochodów jest tylko jednym z przejawów wielkiej życiowej pasji Mazura. - Każdy posiada jakieś talenty, predyspozycje, czy przeznaczenie, które objawiają się już we wczesnym dzieciństwie, tak ja odkryłem swoje zamiłowanie do samochodów – wyjaśnia wielbiciel sportów samochodowych. Pan Mazur urodził się i wychowywał w Wałbrzychu. Już jako dziecko wybierał mechaniczne zabawki, a najbardziej lubił takie, które miały silnik. Rodzina pozwalała mu na pierwsze przejażdżki autem polnymi drogami, a po ukończeniu szkoły podstawowej bez wahania wybrał naukę w technikum samochodowym. - Moi rodzice pochodzą z Rzeszowa i chcieli abym tam zamieszkał, ale jak tylko skończyłem rzeszowskie technikum, wróciłem do Wałbrzycha – wyjaśnia wałbrzyszanin. Po powrocie do Wałbrzycha, początkiem 1972 roku młody technik znalazł zatrudnienie w państwowym Polmozbycie na ul. Lubelskiej i pracował tam przez 13 lat. - Byłem diagnostą, przez moje ręce przeszło około 30 tysięcy samochodów rożnych marek – opowiada dealer Nissana. Po znalezieniu stałej pracy młody technik ożenił się i zaczął działać w dolnośląskim Automobilklubie. Dążył też do uzyskania licencji kierowcy rajdowego. - Razem z kolegą Wiktorem, właścicielem Wartburga 312, startowaliśmy w rajdach zajmując na przemian miejsce kierowcy i pilota. Nasz samochód miał niesprawną skrzynię biegów, która blokowała się przy włączeniu wstecznego. Zdarzało się nam wyskakiwać z samochodu w czasie prób zręcznościowych, kiedy musieliśmy cofać – wspomina z uśmiechem pan Jerzy. Takie kombinacje były dozwolone, a młodzi pasjonaci zdobywali wysokie pozycje i uzyskali licencje. Kierowcy potrzebny był też własny samochód. - Rodzice podarowali nam w prezencie ślubnym wkład członkowski w spółdzielni mieszkaniowej, a ja za te pieniądze kupiłem na giełdzie Morrisa Mini – opowiada wielbiciel rajdów. Angielski samochód był w złym stanie, a do tego, w komunistycznej Polsce nie można było zdobyć do niego części zamiennych. Takie przeciwności nie zniechęciły młodego zapaleńca. Uzyskał u swojego kierownika pozwolenie na naprawę własnego auta w warsztacie po godzinach pracy. - Zostałem w warsztacie na 3 doby i pracowałem bez snu: jedną zmianę na etacie mechanika i dwie przy moim Mini. Czułem się odpowiedzialny za to co posiadam i zależało mi, aby mój samochód, który tak wiele kosztował, był w pełni sprawny. Morris Mini po naprawach zyskał blask i stał cię obiektem zazdrości. Pan Mazur wystąpił nim w kilku rajdach, a także pojechał nim z rodziną na wakacje na Węgry. Na rajdowych mistrzostwach polski pan Jerzy zaczął regularnie występować w 1974 roku swoim kolejnym samochodem, marki Trabant, który dostał od znajomego w zamian za Morrisa. Pogodzenie wielkiej pasji z pracą i życiem rodzinnym nie było proste. Przygotowanie samochodu do startu zabierało długie miesiące, pan Jerzy starał się w tym czasie być jak najdłużej z rodziną, zatem urządzał mały domowy warsztat... w kuchni. Rajdy były długie i ciężkie, liczyły po 1500 kilometrów, trwały nieprzerwanie nawet ponad dwie doby, w związku z tym zdecydował się startować w wyścigach samochodowych. Jerzy Mazur wiele w życiu osiągnął, ale za jeden z najbardziej satysfakcjonujących momentów uznaje swoje zwycięstwo w poznańskim wyścigu na torze Poznań w 1976 roku. Wałbrzyszanin startował Fiatem 126p z 36., z ostatniego wywalczonego w kwalifikacjach pola. - Tego wyczynu nikt po mnie nie powtórzył. Wygrałem z reprezentacją Fabryki Samochodów Małolitrażowych, mającą zaplecze sprzętowe, mechaniczne, dostęp do tuningu, i którą reprezentowało trzech kierowców – wspomina z dumą doświadczony kierowca. Nieraz Wałbrzyski pasjonat w trakcie ścigania spojrzał śmierci w oczy. – Podczas jednego wyścigu górskiego mój samochód uległ wypadkowi. Wyklepałem wgniecenia pożyczoną siekierą, resztę zakleiłem taśmami, przełożyłem do wyścigowego malucha lampy ze zwykłego Fiata i wystartowałem nim w kolejnym wyścigu – opowiada. W ciągu 40 lat występowania w wyścigach i rajdach wałbrzyszanin, okazał się kierowcą uniwersalnym. Ścigał się w wielu dyscyplinach sportowych: w rajdach, wyścigach górskich, płaskich, wszystkimi samochodami włącznie z ciężarowymi. Przez osiem lat reprezentował Polskę w formule, wystąpił w wyścigu Paryż – Dakar. Mazur zaraził tym sportem wielu Polaków, został też twórcą i właścicielem Muzeum Motoryzacji i Górnictwa w Wałbrzychu. Tam właśnie zbiera i odrestaurowuje najcenniejsze eksponaty, związane ze sportem motorowym w Polsce, a jednocześnie aktywnie wspiera sport, wrócił do ścigania się i prowadzi dwie firmy motoryzacyjne. Firmy i muzeum tworzą zwarty kompleks przy ul. Noworudzkiej. Zaprzyjaźniony z wałbrzyskim przedsiębiorcą Krzysztof Hołowczyc nazywa to magiczne miejsce „Królestwem Mazura”. Jeśli chcesz byśmy odwiedzili Twoją firmę i napisali o jej historii oraz specyfice, napisz do nas na adres redakcyjny - [email protected]. Poznajcie inne firmy z tradycjami: Przyjezdni Dolnoślązacy ratują pałac Świetna fryzura nawet o świcie Naprawiają zegary od 65 lat W Salonie Fryzjerskim u Rudej nie boją się wyzwań Świerczyńscy to znana marka W Wałbrzychu są fajne babki - jak powstają muffiny Potrafi wyczarować prawdziwe cuda Zadbają o dach nad głową Jacqueline jest jak kobieta Najlepszy salon fryzjerski w kraju Samochody to ich pasja Oni mają głowę do interesów Piekarnia pana Baranowskiego zyskała uznanie naszych czytelników Park Smaków to rodzinna firma z tradycjami Elektronika bez tajemnic Do Chin, Afryki, nad morze i do... Kłodzka Wymarzony salon kosmetyczny Pasol-Paco - ich chleb chwalą nasi czytelnicy Kalendarz Fasolki to propozycja dla przyszłych mam Nasze drzwi zatrzymają każdych włamywaczy Bar Tost w Wałbrzychu zna każdy Wymarzona łazienka jest w zasięgu ręki Ekologiczne pieluchy są hitem Brafitteria to świat dopasowanego stanika W BON-ie każdemu znajdą dach nad głową Każda złotówka na wagę złota Galeria Owocowo-Warzywna, czyli witaminki dla rodzinki W Barze Magiel czas płynie wolniej Cafe Turek to zaciszna kawiarenka blisko centrum Wałbrzyska Palarnia Kawy Caffe Polit - zapach palonej kawy przyciąga klientów Tu mieszkam, tu kupuję, czyli alejazz.pl Confex-Plus - klasycznie i elegancko Firma Agas to rodzinny biznes z tradycjami Babskie królestwo w centrum miasta Galanteria skórzana, czyli torebkowy zawrót głowy Szczawieńska rodzinna kwiaciarnia Tekst ukazał się w Panoramie Wałbrzyskiej z 8 maja 2012.

Jesteś na profilu Elżbieta Węgrzyn - stronie mieszkańca miasta Wałbrzych. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj